Powrót.

Widok na przeprawę rędzińską

Jakoś mnie naszła dziwna ochota ostatnio, by wrócić w to samo miejsce, w którym już jakiś czas temu fotografowałem przeprawę rędzińską.

O tyle fajnie, że dopisały chmurki i pora dnia – więc można było myśleć o kolorze (akurat kształt chmur gryzł się z samym pylonem).

Myślę, że było warto.

Kurczę, niby mało roboty, a cały czas czymś się zajmuję. Jak nie rakieta, to RO, jak nie RO, to jakieś inne pierdoły. Co robić… Zawsze można spać.

Niebo spogląda.

_DSC6788

_DSC6815

_DSC7052

 

Tak więc ostatnio udało mi się uciec na chwilę od tej wstrętnej codzienności i trochę odreagowałem. Tego wszystkiego po prostu rodzi się zbyt wiele – czuję, jakby mantra wypychała mnie z własnego życia. To, to i tamto – ile tak można? Jakież to nudne i schematyczne.

A więc nieschematycznie pojechałem w niezbyt interesującą dla zwykłego zjadacza chleba pogodę w parę miejsc, które od dłuższego czasu miałem na oku. Nie sądzę, abym wyglądał na normalnego, podróżując z rynsztunkiem na plecach w środku deszczu. Zresztą… Jakbym kiedykolwiek wyglądał.
Pokręciłem się tu i tam i dzięki Bogu natura była łaskawa – nadciągająca burza jak zwykle przyniosła ciekawe chmury i grę świateł. Że też tylko cholera tak mocno musiało wiać – szczególnie przy ostatnim zdjęciu miałem problemy z utrzymaniem poziomu aparatu, a statyw, z racji na kratowany podest pomostu, nie wchodził w rachubę.

Szczególne pozdrowienia dla tego pana, który próbował mnie okraść właśnie na owym pomoście – już chyba nie może być dnia, w którym ktoś nie będzie próbował Cię okraść, albo przywalić w mordę. Ludzie, zmieńcie się w końcu, bo w tym kraju za parę lat nie będzie nawet co szukać…

PS Pozdrowienia dla Panów robotników przy rurze – nie zapomnę z jakim zafascynowaniem majster opowiadał o tym jak wciągali rurę (bydle ma kilkaset metrów).

Minimalnie

_DSC6000
Tak więc ponownie udało mi się zrobić architekturę. Dawno nie było żadnych wpisów, ale spowodowane to było zbyt intensywnym grafikiem i natężeniem zajęć. Teraz jest troszeczkę więcej luzu, to i znajdzie się chwila na wrzucenie zdjęć.

Pozdrowienia dla pani, która chciała mnie przepędzić z miejscówki i zabronić robienia zdjęć. Dzięki Bogu, jeszcze nie ma w Polsce takiego prawa, które zabraniałoby stać sobie publicznie. A już tym bardziej nakazu uśmierzania bólu niektórych partii ciała bardzo konkretnych osób. Co mi pozostaje zrobić – wyrok zapadł, galera bez załogi nie ruszy!

Jeszcze nie!… Ale już niedługo!

Nieopodal...

A no tak! Jeszcze nie!

Ale może dam wskazówkę ciekawskim szpiegom (bo coś wam nieudolnie idzie wytropienie naszej ściśle tajnej organizacji mającej na celu przejęcie kontroli nad światem, całkowicie przypadkowo przybierającą nazwę NEGATYWni). Oto fota z pobliża miejsca naszego ostatniego spotkania…

I tak konspiracja !

PS Tym razem architektów nie zsyłamy na galerę. Na galerę leci osoba, która zaprojektowała oświetlenie na w/w budynku…

Może być w kostkach.

_DSC4549-2

Krocząc ostatnio bliżej nieopisanymi ścieżkami zacząłem nieco większa uwagę zwracać na architekturę „codzienną”, wręcz „użytkową”. No bo co to za problem zaprojektować budynek pod konkretną inwestycję, gdzie nie liczy się funkcjonalność, ale monumentalizm, rozmach i estetyzm (no, z tym to bym osobiście polemizował oglądając większość wrocławskich, szczególnie nowych budowli). Chyba większym wyzwaniem jest zaprojektowanie budynku, którego podstawową rolą ma być funkcjonalność. Przechodząc na inną skalę – no bo gdzie znaleźć miejsce na własną wizję i kreację ot w łyżce, kapciu, czy paletce ping-pongowej (lub jak wolą faszyści humaniści „do tenisa stołowego”).