Mieszanina Światła

Mieszanina
Jak tu przebić się przez tą codzienność? W kółko te same schematy i ogarniająca wszystko bezsilność – a właściwie niechęć. To nie, tamto nie. To co w końcu tak?

Przyznam się, że ze zdjęciem sporo eksperymentowałem – potrójna ekspozycja zdjęcia i wzajemne przepuszczanie. Byłem co do tego pomysłu sceptyczny, bo teraz panuje trend „wielokrotnej ekspozycji” polegającej na robieniu różnych zdjęć w różnym czasie i łączeniu ich selektywnie w photoshopie. Potem wychodzą muchomory jakich mało. Tutaj starałem się tradycyjnie – wpierw normalna wielokrotna ekspozycja z poziomu aparatu i potem przyznaje się – mieszanie poziomami wejścia w PS.

Ale w końcu wyszło ciekawie.

Puste niebo.

_DSC5092

 

Niebo dzisiaj jakieś takie puste…

Mówi się, że coś się kończy, a coś zaczyna. Ale co ma się zacząć? Życie jest dziwne. Pędzimy bezmyślnie na spotkanie ze śmiercią, przywykłwszy już tak do wiszącego fatum, że je ignorujemy. „Bo to za tyle czasu, że mnie to nie dotyczy, jeszcze całe życie przede mną” Całe życie czego ja się pytam? Większość ludzi  w tej chwili marzy tylko o tym, by mieć spokojne życie do późnej starości, albo przynajmniej MÓC robić to co chce. No Matko Boska. Celem życia żyć w formie, która pierwotnie trwa? No bo kto komu zabroni zrobienia czegokolwiek. Każdy robi co chce – takie moje zdanie. A jak wydaje mu się, że jest inaczej – to już raczej jest okuty kajdanami własnego umysłu.

A, bo tu przecież do chodzi do sedna sprawy słowo klucz – MIEĆ. Bo teraz już samo ŻYĆ i BYĆ nie jest wyznacznikiem czegokolwiek. Teraz, już podświadomie możliwość działania uwarunkowujemy (jako społeczność) przez zasób portfela. Nie rozumiem tego. Realizować marzenia można każdym sposobem – nie potrzeba mieć przecież do tego gotówy, najlepszego sprzętu, drogiego samochodu, wielkiego domu, prywatnego odrzutowca. A już na pewno bożek pieniądza nie jest w żadnym stopniu potrzebny do stworzenia możliwości działania. Działać można zawsze – robić to, co się chce. Nawet jeżeli ktoś ma na tyle nierówno pod sufitem, że zechciałby kropnąć swojego sąsiada – kto mu zabroni? Weźmie siekierę, palnie go w łeb i zrealizuje się chłopak. A to, że pojawi się z tego powodu jakiś batog, którym chłopa będą smagali po tyłku – to już raczej natura rzeczy. Wszystko ma jakieś konsekwencje. Nawet głupie wychylenie szklanki mleka powoduje, że jego już tam nie ma.

Znowu zaczynam bredzić…
Za mało roboty.