Polskie Jeruzalem

Jako, że ostatnimi czasy przydarzyły mi się wakacje, postanowiłem czas ten troszeczkę wyeksploatować z racji nadmiaru wolnego czasu. Zacząłem dorabiać jako korporacyjny niewolnik, ale udało mi się wyskoczyć wraz z najwspanialszym czarnuchem świata (czytaj Adam) w góry. Łażenie nocą, spanie na parkingu w namiocie, klopsy na butli gazowej – założę, się, że Wasi dzierżyciele szpeju tego nie wytrzymają. Dlatego Adam jest takim cennym nabytkiem. (Tak, bądź moim podmiotem!) Dzielnie dźwigał mi głowicę, kurtkę i trochę artefaktów, podczas gdy ja nie byłbym w stanie tego wszystkiego unieść. Przytroczony statyw do plecaka pełnego klamotów, słoików i wody przezwyciężył mój kręgosłup.

Dzięki jego wytrwałości udało mi się popełnić kilka kadrów (miałem pewne limity, bo… Komputer mi się skończył. W tym momencie pamięci komputera i moich kart starczy jeszcze… na jeden kadr). Postanowiłem więc podzielić troszeczkę to tematycznie, żeby uzyskać pewną spójność.

Może zrobię to chronologicznie…
_DSC9660 kopia

Zaczęliśmy od naszego „Polskiego Jeruzalem”, którego tradycja sięga XIII w. Konkretnie chodzi o Wambierzyce. O ile sam budynek jest piękny, to o wnętrzu tego powiedzieć nie można. Doskonale rzuca się w oczy nikła suma funduszy przeznaczona na renowację budynku. Środek jest kiczowaty, niechlujnie wyremontowany, w gryzących się barwach. Szpachle tynku aż dłubią swoim palcem w oku, od sposobu, w jaki zostały nałożone. Tutaj wszystko należy cofnąć, jeżeli mówimy o właściwym wnętrzu budynku, czyli pomieszczeniu z ołtarzem (kościół ten nie jest typowo schematyczny!). W drodze do niego możemy napotkać ciekawe przedmioty, takie jak ołtarzyk z lasek pozostawionych przez cudownie ozdrowiałych. A w sercu – piękne ,złocone rzeźby i troszeczkę skromniejszy ołtarz. Ogółem wrażenia dosyć pozytywne, choć jak mówię – wnętrze rozczarowuje. Ogromny przepych z zewnątrz w obrzydliwy sposób kontrastuje z ubogim de facto wnętrzem.

2_DSC9622 kopia

Co mnie urzekło w tym  kościele to właśnie przepiękne sklepienie i sposób, w jaki dochodzi się do tabernakulum. De facto trzeba przejść przez jedno z dwóch wąskich przejść. Przyprawia to nas o stosunkowo ciekawy widok.

_DSC9632-2 kopia

Całość jest wysoka, sprawiająca wrażenie monumentalizmu i pewnego rodzaju pośredniości. Jedno z drugim wyśmienicie koresponduje i tworzy harmonię.

2_DSC9625 kopia

Podsumowując… Cóż. Troszeczkę się zawiodłem ze względu na wnętrze. Spodziewałem się czegoś o większym przepychu, pokroju Bernardynów we Lwowie (cóż to jest za kościół!). A tutaj… Troszeczkę szaromyszkowato. Zwróciwszy uwagę na bardzo charakterystyczną rzeźbę kościoła i jego barwę, ciężko pogodzić się z kompletnie (nie obawiam się tu użyć tego słowa) nieudolną renowacją. Nie wiem kto za to odpowiada, ale rękę sobie daję uciąć, że nie pomyślał co architekt chciał wyrazić przez taką formę budowli, przez co wyszło jak wyszło. Kolor w którym pomalowane (tak, tak, pomalowane…) jest wnętrze po prostu chce odgryźć głowę kolorowi elewacji z zewnątrz. Tynkarz chyba robotę odwalał po pijaku, bo o szpachlę na ścianie praktycznie można się pokaleczyć. No i największa zbrodnia, o której aż mi głupio mówić z uwagi na kompletną bezmyślność osoby kierującej pracami…

Otóż w pewnym pomieszczeniu bocznym jest maluczki ołtarzyk. Tam, pierwotny architekt przewidział otwór w suficie, powodujący, że światło wpada pod jedynym i tylko jedynym kątem na ołtarzyk, dzięki czemu wywołana jest iście sakralna atmosfera. Otóż wyobraźcie sobie, że barbarzyńca dowodzący „renowacją” postanowił… Zastąpić to światło sztucznym. ŻARÓWĄ. Wyobrażacie sobie? ORDYNARNĄ ŻARÓWĄ W REFLEKTORZE. Jeszcze z jaką satysfakcją pokazywał to oprowadzający jakąś większą grupkę przedstawiciel owego neandertala. To po prostu woła o pomstę do nieba, a główny architekt do tej pory przewraca się w grobie.

Natomiast pan zarządzający budową JUŻ TERAZ wsiada na swoją wielką, 400 osobową GALERĘ, obciążoną 20 TONAMI piachu i od tego momentu zaczyna zapierniczać nią PRZEZ PUSTYNIĘ. W POJEDYNKĘ.

ZA KARĘ.

PS Gdy opuści się kościół i uda na trasę drogi krzyżowej (ileż to schodów trzeba pokonać!) wynagrodzi nas całkiem przyjemny pejzażyk – Pozdrowienia dla grupy rekolekcyjnej napotkanej na drodze, od której dostaliśmy z Adamem po prezencie!

_DSC9714 kopia