To nie jest sznurek!

_DSC3971 kopia-Edit
Na wstępnie pozdrowienia dla jak zwykle nie ogarniętego Lokiego. Już myślałem, że go zbiczuję ostatnim razem. Poprzednie zdjęcie to nie żaden sznurek! <Grrr!>

Były święta, a ja jak zwykle choruję. Aczkolwiek są jakieś tego plusy, gdyż zabrałem się za generalne porządki w pokoju. Nawet okna umyłem. Jestem z siebie dumny…

Ach, byłbym zapomniał. Szczęśliwego nowego roku.

A jednak…

_DSC3928

Pomimo, iż wczoraj jęczałem na brak jakichkolwiek twórczych motywatorów udało mi się dzisiaj zrobić kilka, uważam naprawdę porządnych zdjęć.
Rzecz jasna nie wrzucę wszystkich od razu, bo przecież pozbawiłbym się tym samym materiału na kilka następnych dni.

Niemniej miejsce konkretnie przyciągało mnie już od dłuższego czasu, do tego stopnia, iż nawet sprawdzałem tam ostatnio analoga (jeszcze nie zdążyłem wypstrykać kliszy).

Heh. W sumie nie wiem czemu takie obrazy przyciągają mnie w sposób szczególny. Przecież na pierwszy rzut oka tam nic nie ma… (w sumie teraz też ciężko powiedzieć, że COŚ tam jest [no bo jak zdefiniować to coś – choćby w tym, konkretnym przypadku?]). Jednak kiedy patrzeć na to w inny sposób, z pojedynczej bryły można rzeźbić coraz to nowe obrazy, kształty. Jak to ostatnio powiedziałem odkrywać swoiste piękno (a przynajmniej estetycznie pozytywne walory) w surowej szpetocie.

Co jak co, (tutaj znowu rozwiązanie co to jest w kolorze tła – trzeba zaznaczyć) ale Politechnika Wrocławska w formie w jakiej obecnie funkcjonuje i kierunku w który prosperuje charakteryzuje się olbrzymią szpetotą. Na skraj absurdu zakrawa już SKS, gdzie w środku oprócz miejsc do siedzenia i ławek studentom udostępniony jest jedynie goły tynk. Coś okropnego. Ale może jednak coś w tym jest, bo taka konstrukcja w doskonały sposób podkreśla oraz ilustruje obecny poziom kulturalny uczelni. Pomimo zaledwie 3 miesięcy uczęszczania na zajęcia liznąłem smaczku kumoterstwa i cichych układów na uczelni, która to tak stara się odciąć od wszelkiego ścierwa, teraz wiem, afiszując tym samym jedynie swoją hipokryzję. Tak. Te kształty doskonale obrazują to co się teraz dzieje na uczelni. Bo przecież oprócz wspominanych wcześniej zjawisk wszechobecna w strukturach jest hipokryzja zakrawająca na skraję absurdu.

Cóż… Myślę, że lista Galerników Polskich powinna się w najbliższym czasie wydłużyć.

Szlajanie się.

_DSC3906

Ostatnimi czasy nie mogę z siebie wykrztusić żadnej ilości twórczego prowokatora. Nawet już wybiorę się z aparatem w plener, ale wracam z pustymi rękoma. No coś niby wyszło, ale szału nie ma.

Raczej jest to chyba pretekst do tego, by cokolwiek napisać. Idzie zima, znowu nie ma śniegu. Wrocław jest chyba przez złośliwość natury wobec mnie właśnie takim bezśniegowym miejscem. Nie sądzę, bym doczekał się białych świąt w tym roku. Zresztą… W sumie to nie wiem czy czekam na święta.

Plusem jest to, że w sumie jest dosyć zimno. Ludzie raczej rzadziej wychodzą na ulicę i czuję się bardziej swobodnie robiąc z siebie wariata z puszką, czy nawet raczej mało kto zauważy, że wchodzi się tam gdzie nie powinno.

Taka refleksja, którą sobie przypomniałem – znowu zaplombowali port miejski. Miało być tak pięknie, a tu śruby w drzwiach. W sumie nic dziwnego, nie chcą, by im się element osiadł na zimę, bo skończy się jak z cyganami na Kamieńskiego – „Chcemy się przenieść, ale wskażcie nam mieszkania zastępcze!” – śmiechy chichy.

Nie wiem w sumie dlaczego nie lubię wzroku obcych, czy nawet innych. Inna sprawa, że lwia część osób widząc kogoś ze statywem, czy nawet aparatem większym niż kompakt wpada w niemalże jakiś trans. Zaraz oczy zwrócone na osobę za szpejem i to „podążanie” za nim głową. W sumie może dlatego raczej staram się nie używać statywu „w mieście”, a przynajmniej tam, gdzie jest ruchliwie.

Ale o czym ja znowu mówię.

Idę sobie.

Okienko

_DSC3834

Dzisiaj wybrałem się na małą eskapadę, próbując uchwycić ludzi na ulicy. Niestety, zapomniałem, że sezon świąteczny zaczął się już w listopadzie. Wszędzie lampki, choinki, jarmarki. Należę do tego rodzaju buraków, których to drażni. Przez to straciłem już jakąkolwiek wrażliwość na święta, ciężko mi jest je nawet przeżywać w rodzinnym gronie. Tradycja ustąpiła miejsce sztampie i konsumpcji.

Bo jakże inaczej nazwać rozwydrzony tłum opętanych przez Szatana ludzi, wręcz zabijających się o towary przy ladach, goniących za nie wiadomo czym. Wszystko to by można wręcz skwitować – ciupaga z termometrem.

Dla mnie święta nigdy nie oznaczały prezentów. W sensie desygnatu. Zawsze było to dla mnie raczej wspólne przeżycie czegoś z gromadą wapniaków, którzy są dla mnie najważniejsi. Ale czuję w środku, że jednak przez to ciągłe bombardowanie reklamami, mikołajami, choinkami i ciupagami z termometrem to wszystko traci dla mnie na znaczeniu. Bo po prostu kontekst całego wydarzenia mnie wręcz odraża. Budzi myśl „kiedy się to skończy?”.

A potem przerzucą się na jajka… Króliki już są w lidlu.

 

I tak… Brakuje mi tilta. Jedak w fotografii architektury to niemalże niezbędne narzędzie. Wprawny użytkownik potrafi nim zlikwidować zniekształcenia perspektywy, takie jak te widoczne na zdjęciu. Bo jeszcze nie znalazł się taki potencjalny galernik, który montowałby skośne okna (ale spokojnie, już niedlugo!)

Niestety, czasem człowiek nie wejdzie wyżej i po prostu zniekształcenia są nieuniknione.

Wesołych świąt. I tak się skończą. Jak wszystko.