Tak więc jeden spośród wielu dni długowolnych wykorzystałem na podróż do Szklarskiej z (podkreślam) najlepszym czarnym murzynem w tej części galaktyki (chodzi rzecz jasna o Adama, któremu wyrazowi cierpliwości, umiejętności jazdy oraz wyjątkowej ładowności daję upust w tym miejscu [jakże to nieskładne]).
Z racji tego, iż zdjęć wyszło całkiem sporo, nie mam zamiaru pozbywać się ot tak całego materiału (lenistwo wygrywa i w tej bitwie). Zaczniemy więc delikatnie, wyjątkowo w kolorze (!). Za to, że delikatnie, to wrzucę aż 3. Bo do Czech też mieliśmy za darmo.
Na początek – Szrenica, potem Śnieżne Kotły (od strony nadajnika) i nieco szersze spojrzenie z Kotłów.
Tak swoją drogą – wyszło nam 9 godzin marszu. Wpierw na górę, a następnie ze Szrenicy (pierwsze zdjęcie) na drugi szczyt widoczny po lewej stronie.